Opowiadanie

projekt: http://szablony.atcsites.com

Polska Wersja ::  Wersja Angielska ::  Strona_Gimnazjum ::  Panczop@gmail.com

projekt: http://szablony.atcsites.com

Rozdzialy

Rozdzial I

Rodzial II

Rozdzial III

Rozdzial IV

Rodzial V

Rozdzial VI

Rozdzialy

Rozdzial

Rozdzial

Rozdzial

Rozdzial>

Rozdzial

Rozdzial

projekt: http://onet.pl

Witajcie

Rozdzial III
Piekielna Ireth

- Gdzie jestes, dziadku? - powiedzial do siebie glosno Chris. Juz od ponad godziny siedzial pod cmentarzem. Mial nadzieje, ze znowu spotka tego starca od zegarków. Musi szybko zalatwić z nim sprawe podrózy do piekla. Kolo niego stala Anne. Byla sceptyczna. Nie wierzyla w to, ze mozna dostać sie do otchlani piekielnych.
- Jestes pewny, ze przyjdzie? Jakos nigdzie go nie widze.
- Poczekajmy jeszcze troche.
- A jak nie przyjdzie?
- Jak ci cos nie pasuje, to idz. Droga wolna. Nie zamierzam cie zatrzymywać.
- Spokojnie. Nie denerwuj sie tak.
Oboje zamilkli. Chris byl bardzo zdenerwowany. Chodzilo w końcu o jego córke. Moze ja odnajda.
Sprawa ciagnie sie od tak dawna.
***

Siedzieli tak jeszcze pól godziny. Nagle z ciemnosci wylonila sie postać w czarnym plaszczu. Dlugie, siwe wlosy powiewaly na wietrze.
- A wiec, zdecydowales sie?
- Tak. Mam zegarek.
- A kim jest ona? - staruszek kiwnal glowa w strone Anne.
- To zona mojego brata. Bedzie mi pomagać.
- Podrywasz zone swojego wlasnego brata? A ja myslalem, ze jestes grzecznym tatuskiem i wiernym zonkosiem - starzec usmiechnal sie oblesnie, po czym oblizal spierzchniete wargi.
- Mój maz nie zyje - powiedziala Anne i z obrzydzeniem popatrzyla sie na starego czlowieka podobnego do kruka.
- Ouuu. No to sorry. Nie wiedzialem.
- Koniec z tymi pogaduszkami. Co mamy teraz robić?
- Najpierw zegarki. Potem informacje.
Anne i Chris sciagneli zegarki z rak. Czlowiek-kruk wyrwal im je chciwie i obejrzal.
- Cóz, dostawalem juz lepsze. Od Cartiera i tego typu. Ale nadadza sie. Oh! Zapomnialbym. Musicie mieć jeszcze ofiare. Dla Niej.
- Dla niej? A o kim ty mówisz?
- Zobaczysz na miejscu.
- Jak maja wygladać te ofiary?
- Ona to ustali. Ale radze sie przygotować na najgorsze.
- To znaczy?
- Zobaczysz. A tera chodzcie za mna.
Staruszek podszedl do bramy cmentarza. Otworzyl ja. Anne i Chris ruszyli za nim. Powiódl ich ciemnymi alejkami do najwiekszego grobowca. Byl zrobiony ze zlota i bialego marmuru. Nikt nie wiedzial, do kogo nalezy, nawet starsze panie, które potrafily przesiadywać na cmentarzu cale godziny. Nikt nigdy tam nie przychodzil. Grobowiec nie wygladal jednak na zapomniany. Zawsze byl czysty i lsniacy.
Dziwny, stary czlowiek otworzyl drzwi do grobowca i zajrzal do srodka. Popatrzyl sie na nich i kiwnal glowa. Weszli za nim. Nie spodziewali sie takiego widoku. Nie bylo grobu czy chociazby rzezb.
Zamiast tego plynela tam rzeka, a z czegos, co powinno być sufitem, kapala woda.
- Wsiadajcie do lódki - powiedzial po dluzszej chwili milczenia starzec.
Dopiero teraz zauwazyli stara lódz przy brzegu. Wygladala na taka, która juz niejedno widziala.
- Nie zatonie? - spytala sie Anne.
- Miejmy nadzieje, ze nie - odparl staruszek i ryknal gromkim smiechem.
Wsiedli do lodzi i poplyneli.
***

Podróz byla dluga i meczaca, a widoki monotonne. Gdyby nie to, ze oboje byli bardzo zdenerwowani i troche przerazeni, juz dawno by zasneli. Siedzieli tak oparci o siebie i rozmyslali o przeszlosci i przyszlosci. Czy postepuja slusznie?
- Chris?
- Tak?
- Nic. Sprawdzalam, czy nie spisz.
- Nie spie.
- To dobrze.
Anne przypomniala sobie swojego zmarlego meza. Byl zupelnie inny od Chrisa. James byl narwany i nieprzewidywalny. Bardzo go kochala. Miala cicha nadzieje, ze kiedys dowie sie, kto go zabil i dorwie tego drania. Spedzala na poszukiwaniach cale dnie. Nie myslala o niczym innym. Bala sie zapomnieć. - No to jestesmy na miejscu - glos starca wyrwal ja z rozmyslań. Chris wstal pierwszy i podal jej reke, aby pomóc jej znalezć sie na brzegu. Rece mial zimne. Rozejrzala sie dookola. Miejsce bylo raczej niepozorne. Zwykla grota. Nie bylo tu nic, czego mozna by sie spodziewać po piekle. zadnych trójglowych psów. Nic.
- To juz tu? - zapytala.
- Spodziewalas sie czegos innego?
- Szczerze mówiac, tak.
- Wszyscy tak mówia. Ale tylko na poczatku. Potem zmieniaja zdanie.
- Potem?
- Kiedy juz ja poznaja...
Poprowadzil ich do wnetrza groty. Nie byla gleboka. Juz po paru metrach zobaczyli jej koniec - zwykle, drewniane drzwi. Starzec powiedzial im, zeby zostali na miejscu i nigdzie sie nie ruszali. Zapukal do drzwi i wszedl do srodka pomieszczenia, które sie znajdowalo za nimi.
***
- Jestem juz Pani.
- To ty, Tom?
- Tak. Przyprowadzilem go.
- Ale nie jest sam.
- Niestety. Uparl sie, ze wezmie ze soba panienke.
- Tym lepiej dla mnie. Wprowadz ich.
****
Drzwi otworzyly sie z piskiem.
- Mozecie wejsć. Nie odzywajcie sie, dopóki Ona nie pozwoli. Nie patrzcie sie na Nia. Chyba, ze wam pozwoli. I macie być grzeczni...
Przepuscil ich w drzwiach i wskazal reka, gdzie maja isć. Znalezli sie w pomieszczeniu
przypominajacym biblioteke. Oprócz niezliczonej ilosci ksiazek znajdowala sie tam tez broń: kusze, miecze, luki i cos, co przypominalo wielki, drewniany kij, tylko ze bylo ze srebra.
- Witajcie - w pomieszczeniu rozlegl sie glos przypominajacy szum drzew i strumyka w lesie. Chris i Anne pomysleli, ze jeszcze nigdy czegos takiego nie slyszeli. Zarazem piekne i zlowieszcze. Bali sie zaufać temu glosowi.
Drzwi zamknely sie z trzaskiem. Nie potrafili oprzeć sie instynktowi i popatrzyli sie w tamta strone. Stanela przed nimi kobieta w fioletowej sukni. Wygladala tak ulotnie, jakby miala zaraz zniknać. Jej cera byla bardzo blada. Miala dlugie, proste, pszenicznozlote wlosy, chabrowoniebieskie, wielkie oczy i spiczaste uczy. Jej suknia uszyta byla z lekkiego, lejacego sie materialu. Wygladala jak królowa elfów.
- Tom, wasz przewodnik, opowiedzial mi o was. Wiecie jednak, ze aby dostać sie do piekla, a potem bezpiecznie z niego wyjsć, musicie mi cos dać.
- Tak, wiemy o tym, Pani - powiedzial Chris.
- To dobrze.
- Nie wiemy jednak, co to mogloby być.
- Ale ja wiem. Ofiara zawsze jest ta sama. Musicie oddać mi swoje zycie.
Anne i Chris popatrzyli sie z przerazeniem na starca. Usmiechal sie do nich kpiaco.
- Ale... Jak to? - zapytala Anne. - Nie rozumiem tego.
- To chyba proste. Wejdziecie tam. Zrobicie, co musicie. Wyjdziecie. Oddacie mi swoja ofiare. Czy to naprawde takie trudne do zrozumienia?
- Nie, Pani. Ale jak mamy wrócić na zewnatrz, skoro bedziemy niezywi?
- Nie powiedzialam, ze macie sie zabić.
- A oddać komus zycie i zabić sie to nie to samo? - Chris byl juz bardzo zdenerwowany, prawie krzyczal te slowa.
- Tylko dla takich glupców jak wy. Ludzie nigdy tego nie zrozumieja. Dlatego sa tak slabi. Kobieta podeszla do nich.
- Nie wicie, kim jestem, prawda?
Kiwneli twierdzaco glowami.
- Jestem Ireth. Jestem starsza niz caly wasz swiat. Widzialam poczatek. Widzialam juz koniec. Alfe i Omege. A teraz zamknijcie oczy.
Zrobili, jak im kazala. Nagle poczuli sie, jakby ktos im wiercil w glowach. Ból byl straszny. Nie mogli sie mu przeciwstawić. Skończyl sie równie szybko, jak sie pojawil.
- Jezu Chryste. Co to bylo? - wysapala Anne.
- Musialam sie dowiedzieć o was wszystkiego. Przepraszam za ból. A wiec, zgadzacie sie? Oddacie mi swoje zycie?
- Taaak...
- To dobrze. Zamknijcie oczy.
Tym razem nie bylo zadnego bólu. Ogarnela ich sennosć. Poczuli sie, jakby latali. Ogarnelo ich szczescie. Nie chcieli, aby sie zakończylo.
Otworzyli oczy.
Byli w piekle.

Karolina Adamczyk - Gimnazjum nr 13, klasa III e

Mail

projekt: http://onet.pl

Chapters

Chapter I

Chapter II

Chapter III

ChapterIV

ChapterV

LInki

www.gimnazjum13.wroc.pl

panczop@gmail.com

www.onet.pl

www.wp.pl

www.google.pl

www.gmail.com

www.tibia.pl

Corpright by Pawel Czop Panczop@gmail.com