|
|
Witajcie
Rozdział I
Sprzedawca zegarków
Chris słyszał telefon, jeszcze siedzac w samochodzie. Zaparkował przed domem i podbiegł do drzwi. Otworzył je i pospiesznie ruszył do aparatu. Podniósł słuchawkę.
- Pan Coleman? Z tej strony Paul Semmers z policji - odezwał się głos w słuchawce. W tym samym momencie dreszcz przeszedł przez plecy Chrisa.
- Czy cos wiadomo? Gdzie jest Vanessa? Żyje?
- Spokojnie, panie Coleman. Niestety, wiadomosci, które przynoszę nie sa pomyslne. Wciaż nie odnalezlismy pana córki. Znalezlismy porywacza, Johna Edwardsa.
- Czy cos mówił? Mam przyjechać?
- Niestety, panie Coleman, mówiłem ,że wiadomosci nie sa dobre. Znalezlismy porywacza, ale martwego. To było samobójstwo.
Semmers zaczał opisywać dokładnie, co się stało, ale Chris nie słuchał. Myslał o tym, co się stało. Porywacz jego jedynej córki - Vanessy - nie żył. Już od prawie miesiaca Chris żył w napięciu i stresie. Mało spał, niewiele jadł. Bał się.
- Nie wiemy, gdzie ona może być, jednak nie przestaniemy szukać. Proszę mieć nadzieję. Być może Vanessy pilnuje ktos inny niż Edwards. Ona jeszcze może żyć.
Chris wiedział, że Semmers może mieć rację, jednak jakos to go nie uspokajało. Wyobrażał sobie najgorsze.
- Dziękuję, że mnie pan powiadomił - powiedział tylko.
- Nie ma za co. Żegnam pana - powiedział Summers, po czym się rozłaczył.
***
Przez następny tydzień Chris nie bardzo wiedział, co ma robić. W końcu postanowił wybrać się do swojej żony - Michelle.
Cmentarz leżał kilka kilometrów od jego domu. Nigdy nie było tu zbyt wielu ludzi. Większosć zapominała szybko o utracie bliskich, ale nie Chris. Kochał swoja żonę całym sercem.
Michelle zmarła 11 lat temu wskutek powikłań po porodzie Vanessy. Chris postanowił nie wiazać się z inna kobieta. Zreszta i tak nie poznał nikogo odpowiedniego...
Teraz była jesień. Pózne popołudnie. Chris szedł główna alejka cmentarza, przebijajac się przez sterty złotych lisci. Chmury zbierały się na niebie. Miało padać.
Chris podszedł do grobu.
Michelle Coleman
1963-1995
Rust In Peace
- Czesć, Michelle - powiedział bardziej do siebie niż do marmurowego nagrobka. Wiesz, co się stało?
Odpowiedział mu tylko szelest lisci. Zaczynało kropić.
- Porywacz naszej córki zabił się. A wciaż nie wiadomo, gdzie jest Vanessa. Nie wiadomo nawet, czy żyje - Chris mówił powoli, myslac nad każdym słowem.
- Jeżeli... Vanessa jest tam z toba, to usciskaj ja mocno ode mnie. Ciężko mi. Chciałbym jeszcze zobaczyć moja córeczkę. Dałbym wszystko za tę możliwosć. Mógłbym nawet zejsć do piekła i wydusić z tego Edwarda, gdzie jest Vanessa.
Michelle Coleman
1963-1995
Jest Sposób
Chrisa zamurowało. Mrugnał oczami i na nagrobku znów pisało R. I. P.Nie był pewien, co się stało. Czy to mu się przewidziało? Wstał pospiesznie i odszedł w stronę wyjscia. Padało już dosć mocno, poza tym sciemniało się coraz bardziej.
***
Gdy tylko wyszedł z cmentarza, skręcił w prawo. Widział już swój samochód, gdy nagle jakis człowiek wyskoczył mu tuż przed nosem. Chris prawie na niego wpadł.
Był to niewysoki, chudy mężczyzna. Na jego daleko posunięty wiek wskazywały mocno osiwiałe włosy. Miał na sobie długi, czarny płaszcz.
- Witam szanownego pana - jego głos można najprosciej okreslić jako dziwny: szorstki i w pewien sposób płaski
- My się znamy?
- Nie mielismy przyjemnosci. A mimo tego chciałbym cos panu zaproponować.
- Co takiego?
W tym momencie starzec rozsunał skrzydła płaszcza.
- Zegarki - powiedział i rzeczywiscie, na wewnętrznych połach płaszcza miał zawieszonych wiele najróżniejszych zegarków - srebrnych, złotych, dziecięcych, męskich, damskich. Mnóstwo...
- Skad je pan ma? Sa kradzione?
- A gdzie tam... Kiedys handlowałem starymi monetami, ale w tych czasach ludzie zawsze zostawiaja zegarki.
Chris spojrzał ze zdziwieniem na starca.
- Gdzie je zostawiaja?
- No... Przy sobie. A potem nimi płaca.
- Za co?
- Za przejazd naturalnie.
- Dokad?
- Najczęsciej do piekła, bo tych do nieba to już coraz mniej...
- Możesz mnie przewiezć do piekła?
- A masz zegarek?
Koniec rozdziału pierwszego
- Mateusz Podlasin, Gimnazjum nr 13, klasa III e
Mail
|
|
|